czwartek, 15 marca 2012

Jestem w sieci

Mimo, że od początku roku banki znacznie ostrzej szacują zdolność kredytową, chętnych na nieruchomości nie zabraknie. W ostatnich miesiącach 2011 r. ceny nieruchomości napędzali ci, którzy obawiali się, że później nie będą mieli szans na kredyt. Mimo iż z początkiem roku nie powtórzyła się końcowo-roczna tendencja, to firmy budowlane, agenci oraz sprzedający nadal są usatysfakcjonowani. Wyraźnie pożądane stają się jednak niewielkie mieszkania. W przypadku większości deweloperów średnia wielkość sprzedanego lokalu, tak samo jak w ciągu poprzedzającego roku, wynosiła prawie 50 metrów powierzchni. W pierwszym tygodniu lutego ta średnia to ledwie ok. 43 metry. Specjaliści z branży twierdzą zgodnie, iż niezmiennie wysoka sprzedaż to efekt m.in. coraz większej podaży i korekty cen na rynku pierwotnym. Nadmierne mogły być również obawy o uzyskanie kredytu. Także dla analityków wyniki zawarte w styczniowych umowach sprzedaży są pozytywnym zaskoczeniem. Natomiast z podsumowaniem obrotu na rynku pierwotnym poczekać się należy minimum do ustalania danych za luty, jako iż styczeń to przykład mało reprezentatywny z przyczyn socjologicznych (decyzje noworoczne i inne mało racjonalne zrywy). Przed nadmiernym entuzjazmem ostrzegają nawet deweloperzy. Nie ma dowodów, że taka dynamika będzie trwała, ale jak na początek roku to dobry rezultat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz